To ja!
Dobra, niezbyt mądre rozpoczęcie, ale nie wymyśliłam nic lepszego.
Chodzi głównie o to, że cierpię na demencję, tudzież lenistwo (jak kto woli). Jest to choroba okropna, wykańczająca, gdyż może dochodzić do na przykład orientowania się w pewnych rzeczach o wiele zbyt późno. Gdy zakładałam tego bloga, nastąpiło to właśnie z myślą, że nie wszyscy znają, czytają fanfiction, a kiedyś dużo pisałam tutaj, więc dlaczego nie? Ale oczywiście po pewnym czasie nie dość, że w jakimś stopniu olałam pisanie (okropna choroba to lenistwo, mówię Wam, nikomu nie życzę), to ten blog również zstąpił chcąc, nie chcąc, do otchłani zapomnienia... Aż tu nagle, mamy piękny poranek pierwszego lipca i myślę sobie: a, wejdę, sprawdzę, tym bardziej, że kończę pisać nowego shota. A tu co? Kilkanaście komentarzy, i każdy z nich bardziej mi pochlebiający od poprzedniego.
Jeśli mam być szczera, to wydaje mi się, że się popłakałam. Ze wzruszenia, rzecz jasna. Chciałabym odpisać każdemu/każdej (przypuszczam, że każdej, ale w dzisiejszych czasach nic nie wiadomo), ale póki co ogrom tych dobrych słów chyba mnie przerasta. Zwracam się więc do wszystkich: DZIĘ-KU-JĘ! Nie wymyślono potężniejszego słowa na wyrażenie wdzięczności, więc tylko to jedno mi zostało, ale gdyby było inne, mocniejsze, to bym go użyła. Dziękuję też za cierpliwość - jeśli ktoś z Was jeszcze tutaj zagląda - i znoszenie moich wyrąbanych w kosmos refleksji filozoficznych, które zajmują około 90% opowiadań.
Cóż więcej...Niedawno miałam kompletną załamkę, jednym z wielkich problemów był także brak weny. Teraz, po przeczytaniu tego, co napisaliście, mam ochotę napisać z dwieście opowiadań z rzędu, i dokończyć wszystkie te, które walają się po wordach i notatnikach. Cieszy mnie też niezmiernie, że tym, co piszę, mogę komuś pomóc, chociażby w trudnej chwili, albo oderwać się - jak ktoś napisał - od rzeczywistości. To dla mnie największy skarb.
Więc, jeszcze raz - dziękuję Wam wszystkim, i każdemu z osobna. Do zobaczenia przy okazji nowego opowiadania!
xoxo